Recenzja filmu

Saturno contro. Pod dobrą gwiazdą (2007)
Ferzan Özpetek
Stefano Accorsi
Margherita Buy

Samotni w społecznej sieci

Nie trzeba sztucznych światów, ani wirtualnych przestrzeni, by opowiadać o rzeczach podstawowych. Szczerze i bez zadęcia.
Ferzan Ozpetek ("On, Ona i On") opowiada w "Saturno contro" o wyobcowaniu i samotności. Przejmująco i autentycznie. Jego doświadczenie emigranta (jest Turkiem od 30 lat mieszkającym i pracującym we Włoszech), a jednoczesnie przynależność do mniejszości seksualnej (jest gejem) nie pozostają bez wpływu na treść jego filmów, a przede wszystkim szalenie je uwiarygodniają. W ?Saturno contro" Ozpetek pokazuje chyba najbardziej przerażającą odmianę samotności, tej, której doświadczamy, paradoksalnie, w towarzystwie bliskich sobie ludzi. Bohaterami jest tu grupka 40-latków. Spotykają się na kolacjach szykowanych przez pisarza Davide'a i jego chłopaka Lorenzo. Jedzą, piją wino, rozmawiają o wszystkim, doskonale się bawią. Wyglądają jak miejska rodzina, malownicza niczym bohaterowie reportażu z lifestyle'owego czasopisma. Pozory bliskości niszczy tragiczny wypadek. Podczas posiłku Lorenzo traci przytomność i trafia do szpitala na oddział intensywnej terapii. Nawet jeśli przeżyje, będzie do końca życia sparaliżowany. Jego przyjaciele koczują na sterylnie białych ławkach, choć przebywaja cały czas razem, nie są w stanie połączyć się we wspólnym doświadczeniu bólu i cierpienia. Dopiero pod koniec filmu, gdy spotkają się w wiejskim domku Davide'a i konfrontują się z własnymi uczuciami, dostają szansę na prawdziwą bliskość. Co ją rodzi? Nie wspólna praca, posiłki, seks. Bliskość powstaje z dzielenia się z innymi emocjami, nie ukrywania swoich lęków i słabości. Wie o tym Davide, tego domaga się od swoich przyjaciół Turczynka Neval. Bo reszta - Roberta, Angelica, Antonio uciekają przed bolesną konfrontacją w społeczne role - idealnej matki, wzorowego męża, czy pracownika. Nie komunikują swoich uczuć, ale uciekają w wykonywanie rutynowych życiowych czynności, próbuja się znieczulić czy to przez narkotyki czy romanse. Tłumienie emocji i skupianie się na swoich potrzebach opanowali za to do perfekcji. Widać to w świetnej scenie, gdy Antonio przytulając Angelikę w łóżku jednocześnie wyznaje jej, że ma kochankę. Oboje nie wiedzą, jak się zachować, tak bardzo się od siebie oddalili. Mąż szuka u żony pociechy, rady, ona zaś nie wie, jak zareagować, dopiero po chwili w pewnym sensie przypomina sobie, że powinna być zła i wściekła. Oglądając tę poruszającą, choć sfilmowaną z taki dystansem, scenę, trudno nie pomyśleć o Bergmanie i jego "Scenach z życia małżeńskiego". Dla bohaterów "Saturno contro" nawet cudze emocje i ból są nie do zniesienia, co widać choćby w kapitalnej scenie na dziedzińcu szpitala. Grupa przerwała czuwanie przy pokoju Lorenzo, by napić się kawy. Obok nich rozmawia kobieta, która zaczyna szlochać. Na twarzy przyjaciół pojawia się niepokój, niechęć do współodczuwania z nieznajomą. Uciekają więc do wnętrza budynku. Ta scena ma jeszcze inne znaczenie: płacząca kobieta przypomina przyjaciołom, po co znaleźli się w szpitalu, budzi w nich poczucie winy. Film Ozpetka oczarowuje swoją bezpośredniością i intensywnością. Trochę zgrzyta tu szczęśliwe zakończenie, niepotrzebnie sugerujące, że opowiadana historia to zaledwie projekcja ma marzeń i potrzeb bohaterów (sami są czesto narratorami filmowej opowieści). Z tego co piszę, mogłoby wynikać, że "Saturno contro" to produkcja ciężka i trudna. Na szczęście reżyser kontrapunktuje tragizm umiejętnie dawkowanym humorem (?Jest pan gejem?", ?Nie, pedałem, jestem staroświecki"). Widać nie trzeba sztucznych światów, ani wirtualnych przestrzeni, by opowiadać o rzeczach podstawowych. Szczerze i bez zadęcia.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones